sobota, 12 marca 2022 (09:41) „Jestem legendą”, film postapokaliptyczny, który 10 lat temu zyskał dużą popularność, doczeka się drugiej części. W główną rolę wcielał się poprzednio Will Smith. Choć wcześniej zapowiedział, że nie powtórzy swojego występu, okazuje się, że sytuacja może ulec zmianie. Wszystko za sprawą Michael B. Jordana. Will Smith/ BREHMAN/PAP/EPA Smith i Jordan „Był to jeden z tych filmów, które miałem zostawić w spokoju, ale potem usłyszałem pomysł na kontynuację. I pomyślałem, że to może się udać. Że możemy to nakręcić. To bardzo, bardzo fajny pomysł, a Jordan jest jego współtwórcą” – powiedział Will Smith w rozmowie z „Entertainment Weekly”. Zarówno on, jak i Michael B. Jordan będą współproducentami filmu „Jestem legendą 2”. „Jestem legendą 2” to pierwszy film, przy którym Smith i Jordan będą wspólnie pracować. Ich zaangażowanie w ten projekt może być zwiastunem zyskownego widowiska. Jak zauważa portal „Deadline”, w sumie filmy z ich udziałem zarobiły ponad 12 miliardów dolarów. Fabuła filmu Nieznane są szczegóły powstającego projektu. Wiadomo jedynie, że scenariusz filmu ma napisać Akiva Goldsman, autor scenariusza pierwszej części. „Jestem legendą” to adaptacja powieści Richarda Mathesona o żyjącym w Nowym Jorku naukowcu, który jest prawdopodobnie jedyną osobą, jakiej udało się przeżyć apokalipsę zombie. Wciąż próbuje znaleźć antidotum na wirusa, który zamienił ludzi w żywe trupy. Sukces, ale bez satysfakcji Choć „Jestem legendą” zarobiło w kinach na całym świecie prawie 600 milionów dolarów, z czego 77 milionów dolarów w weekend otwarcia, to Will Smith i tak nie był zadowolony z zysków. Przypomniał o tym niedawno w rozmowie z Oprah Winfrey. Przyznał, że dręczył go fakt, że film w pierwszy weekend nie przekroczył 80 milionów dolarów zysku i podejrzewał, że mogło na to wpłynąć zakończenie, które nie wszystkim przypadło do gustu. O tym, jak inaczej mógł kończyć się ten film, można przekonać się, oglądając dostępne w Internecie alternatywne zakończenie „Jestem legendą”.(PAP Life)
Świetna wiadomość dla fanów "Jestem legendą". Jak podają amerykańskie branżowe media, właśnie powstaje druga część przebojowego horroru z 2007 r. W roli głównej ponownie zobaczymy Willa Smitha, a inspiracją dla scenariusza jest serial HBO "The Last of Us".
Film z Willem Smithem w roli głównej otrzyma kontynuację? Według ustaleń Warner Bros. Pictures z firmą Village Roadshow Jestem legendą może doczekać się rozwinięcia uniwersum. Jestem legendą powróci po półtorej dekady. W jakiej formie? Jak podaje portal Screen Rant, wytwórnia Warner Bros. doszła do porozumienia z firmą Village Readshow. Według umowy, którą podpisały, w najbliższej przyszłości możemy spodziewać się szeregu nowości dotyczących różnych marek. Jedną z nich jest franczyza Jestem legendą, której początkiem (i dotychczasowym końcem) był film z 2007 roku z Willem Smithem w roli głównej. Powołując się na The Hollywood Reporter Josh Plainse twierdzi, że Jestem legendą doczeka się kolejnego filmu lub serialu telewizyjnego. Zobacz: Will Smith zapowiada wydanie swojej autobiografii. Książka jest już gotowa [Porozumienie zakłada – przyp. red.] kilka prequeli, sequeli lub programów telewizyjnych, które Warner Bros. aktywnie rozwija w oparciu o wspólne prawa do takich marek jak Sherlock Holmes, seria Ocean’s, Ready Player One, Jestem Legendą, Gdzie mieszkają dzikie stwory i Yes Man. Filmowy pierwowzór okazał się hitem I am legend ujrzał światło dzienne w grudniu 2007 roku. Film w reżyserii Francisa Lawrence’a opowiada historię Roberta Neville’a, wirusologa próbującego znaleźć lek zdolny do uratowania ludzkości, w którego wcielił się Will Smith. W związku z tajemniczą pandemią ludzkość przemieniła się w bestie, jednak główny bohater widzi możliwość na odwrócenie mutacji. Zobacz także Quidditch zmieni nazwę, ponieważ Rowling jest transfobką Hip-hop na ekrany. „Zadra” wystartuje na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni Córka Eminema, Hailie Jade, wspomina dorastanie przy sławnym ojcu Budżet na wyprodukowanie filmu wynosił sto pięćdziesiąt milionów dolarów. Światowy box office opiewa na ponad pięćset osiemdziesiąt pięć milionów. Dla porównania – zeszłoroczna Diuna niedawno odnotowała dochód w wysokości czterystu milionów dolarów. Oprócz Smitha, w filmie udział wzięli Alice Braga odgrywająca rolę Anny oraz Charlie Tahan wcielający się w Ethana. Jestem legendą – oficjalny zwiastun filmu Film z Willem Smithem w roli głównej otrzyma kontynuację? Według ustaleń Warner Bros. Pictures z firmą Village Roadshow Jestem legendą może doczekać się rozwinięcia uniwersum. Zobacz także Quidditch zmieni nazwę, ponieważ Rowling jest transfobką Hip-hop na ekrany. „Zadra” wystartuje na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni Córka Eminema, Hailie Jade, wspomina dorastanie przy sławnym […] Wiemy, gdzie są najlepsze koncerty. Sprawdź! 20 PLN Polub na Facebooku: Nie przegap Sprawdź także
Jeśli Smith jednak zgodzi się na występ w sequelu "Jestem legendą", prawdopodobnie pojawi się w retrospekcjach, gdyż jego bohater zginął w finale pierwszej części. Willa Smitha mogliśmy podziwiać ostatnio w filmie "Faceci w czerni 3".
I Am Legend2007 7,5 477 042 oceny 37 501 chce zobaczyć 5,2 17 ocen krytyków {"rate": Strona główna filmu Podstawowe informacje Pełna obsada (134) Opisy (6) Opinie i Nagrody Recenzje (9) Nagrody (10) Forum Multimedia Wideo (5) Zdjęcia (23) Plakaty (51) Pozostałe Ciekawostki (24) Powiązane (7) Newsy (200) Pressbook (6) {"type":"film","id":217801,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/film/Jestem+legend%C4%85-2007-217801/tv","text":"W TV"}]}
Może powiecie, że przesadzam, bo film też ma swoje wady, ale przykrywają je znacząco zalety. Nie wiem od czego zacząć. Może od tego, że w kinie o mało moje oczy i uszy nie dostały orgazmu. Muzyka była
Noc, pełnia, białe cabrio pędzi pustą drogą. W tle słychać dźwięki "Pink Moon". Reklamówka volkswagena. Czyj to kawałek, którego w 1999 roku nagle zaczęli słuchać wszyscy? Nicka Drake’a? A kto to, Amerykanin? Anglik. Życie po życiu Gdyby nie ten krótki spot, być może jego nazwisko na zawsze zaginęłoby w mrokach zapomnienia. Bo kiedy spece od marketingu postawili na talent Drake'a, od tajemniczej śmierci muzyka minęło niemal trzydzieści lat. Co jeszcze nagrał? Trzy albumy, które nie zostały dostrzeżone przez krytyków. Ostatni, surowy, akustyczny "Pink Moon" ukazał się w 1972 roku. Dwa lata później 25 listopada matka znalazła Nicka martwego w jego sypialni. Prawdopodobnie przedawkował lek antydepresyjny. Do dziś nie wiadomo, czy było to samobójstwo, czy wypadek. Miał ledwie 26 lat. Od ilu cierpiał na depresję, nie wiadomo. Mówiono o nim: chorobliwie nieśmiały. W studiu śpiewał, stojąc przodem do ściany, nie był w stanie udźwignąć spojrzeń innych. Ten ostatni album nagrali w dwóch dwugodzinnych sesjach, w samym środku nocy. Choroba musiała się pogłębiać, bo w czasach studenckich występował w klubach. Jego łagodny głos z trudem przebijał się przez gwar, ale to właśnie podczas jednego z takich kawiarnianych występów zauważył go basista folk-rockowej formacji Fairport Convention, Ashley Hutchings. To on przedstawił Drake'a komu trzeba. Finał był taki, że wytwórnia Island Records podpisała z nikomu nieznanym chłopakiem umowę na trzy albumy. Jako dwudziestolatek wydał swój pierwszy album "Five Leaves Left" (1969). Każdy inny szalałby z radości, ale nie on. Zresztą ani ten, ani kolejny "Bryter Layter" nie wybuchł jak supernowa. Dopiero w 2000 roku magazyn "Q" umieścił krążek na 23. miejscu listy 100. najlepszych brytyjskich albumów. "Rolling Stones" dał mu 245. miejsce wśród albumów wszech czasów. Szkoda, że jedyne piosenki, z jakimi Drake dostał się na amerykańskie listy bestsellerów, pochodzą z wydanego już po jego śmierci, bo trzy lata temu albumu "Family Tree". I choć niektórzy fani głośno protestują przeciwko komercyjnemu wykorzystaniu jego muzyki, prawda jest taka, że inaczej nie miałby szansy stać się postacią kultową, a jest nią. Szeptany wokal, ponure teksty, za to jest dzisiaj kochany. Doczekał się pośmiertnej nobilitacji. Do tego, że był dla nich inspiracją, przyznają się muzycy Moloko czy Norah Jones. List z zaświatów Takie artystyczne życie po życiu to nie wyjątek. Aura tajemniczości przyciąga jak magnes. Rok temu walijska kapela Manic Street Preachers wydała "Journal for Plague Lovers". Hitem tego albumu został kawałek "William's Last Words" z niewykorzystanym wcześniej tekstem Richeya Edwardsa, gitarzysty Manic…, który zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Zimą 1 lutego 1995 roku wymeldował się z hotelu w Londynie i ślad po nim zaginął. Jego samochód odnaleziono dwa tygodnie później porzucony na stacji benzynowej - ciała nie odszukano do dziś. Ten ostatni utwór na płycie fani odczytali jako list pożegnalny samobójcy. Mieli rację czy nie, płyta znikała ze sklepów. Z Manic Street Preachers przyjaźnił się Jeff Buckley. Miał 31 lat, kiedy utonął w wodach Missisipi. Można za nim płakać, o łzy zresztą nietrudno, kiedy posłucha się "Last Goodbye". Wbijają w fotel jego covery - "The Way Young Lovers Do" Vana Morrisona czy ściskające za gardło "Hallelujah" Leonarda Cohena. Dziś Buckley byłby po czterdziestce, nie zdążył się zestarzeć. Zdążył przejść do historii. Grał i w paryskiej Olimpii, i w maleńkich amerykańskich klubach. Ulubiona nowojorska knajpka Sin-é, w której potrafił śpiewać dla garstki gości, a przed zamknięciem razem z właścicielką zmywać naczynia, dziś jest miejscem pielgrzymek jego fanów. Potrafił czarować nawet szeptem. Jak w "So Real", gdy po słowach "I love you. But I'm afraid to love you" przez ciało przebiega dreszcz. Utopione nadzieje Podobno tego feralnego 29 maja 1997 roku zanim poszedł pływać w rzece Wolf, słuchał "Whole Lotta Love" Zeppelinów. Byli jego wielką inspiracją. Nucąc refren, wskoczył w fale. I przepadł. Przyjaciele nie słyszeli najmniejszego krzyku. Na ciało Jeffa natknął się przypadkowy turysta. Wielu uważa, że ta śmierć dodała mu legendy. Niech posłuchają z zamkniętymi oczami "Lilac Wine" w jego wykonaniu i powiedzą szczerze, co czują? Bono o swojej fascynacji Buckleyem mówi otwarcie: "Był czystą kroplą w oceanie hałasu". Odszedł po wydaniu tylko jednej studyjnej płyty. Długo zwlekał z debiutem, musiał zmierzyć się z przeszłością. Sam był synem znanego muzyka. Tim Buckley przedawkował narkotyki, kiedy Jeff miał osiem lat. Najpierw powstał krążek z czterema zaledwie utworami nagranymi podczas występów w Sin-é. A potem dopracowany "Grace", który z miejsca stał się jednym z ważniejszych albumów lat dziewięćdziesiątych. Jeffa mianowano następcą zmarłego kilka miesięcy wcześniej Cobaina. W wywiadzie tuż przed śmiercią mówił: "Nakręca mnie miłość, złość, depresja, radość, marzenia i Led Zeppelin. Myślę, że chciałbym roztrzaskać się o skały, spłonąć…" Może nawet skoczyć w spienione fale? Kto wie? Z pewnością taki scenariusz układał dla siebie Elliott Smith. Miał za sobą nieudaną próbę samobójczą po skoku z nadmorskiego klifu. Ale czy to on wbił sobie nóż w serce? Pan misery i ostre cięcie Nikt nie może powiedzieć, że był tą śmiercią zaskoczony. Życie Smitha to doskonały materiał na dramat. Utrzymywał, że w dzieciństwie molestował go ojczym. Miał za sobą lata walki z uzależnieniami i pogłębiającą się depresją. Trudno było z nim pracować. Potrafił zrazić do siebie i wytwórnię, i media. Przez pierwszych parę lat związany był z rockową grupą z Portland - Heatmiser, solową karierę rozpoczął w połowie lat dziewięćdziesiątych. Wpisująca się w nurt indie rocka "Roman Candle", którą nagrywał na czterościeżkowym magnetofonie we własnym garażu, została przyjęta przychylnie. Później krytycy często nazywali go "Pan Misery" - gra słów od nominowanego w 1998 roku do Oscara utworu "Miss Misery", z soundtracku do "Buntownika z wyboru". Kiedy Pan Misery śpiewał o uzależnieniu od heroiny i czarnych wizjach, śpiewał o rzeczach, jakich sam doświadczał, może dlatego był tak przekonujący. O swoim charakterystycznym wokalu mówił: szept delikatny jak pajęcza nić. Ale ten szept sączył się w uszy jak słodka trucizna. Przekaz był spójny. Na okładce drugiego solowego albumu widać sylwetki ciał spadających w nieładzie z wysokości. Szedł ścieżką autodestrukcji, lubił spacerować nocą wzdłuż pustego toru metra, zdradzał objawy paranoi, zwierzając się bliskim, że wszędzie śledzi go biały van. Ale sposób, w jaki zadał sobie śmierć, był trudny do wytłumaczenia. Oficjalnie po kłótni z dziewczyną odebrał sobie życie, dwukrotnie godząc się nożem. Wielokrotnie próbowano podważyć to samobójstwo. Na stronie specjalizującej się w publikowaniu tego, co tajne i poufne, razem z pogłoskami o tym, że John Lennon został zamordowany przez CIA, krążą i te o spisku na życie Stevena Paula Smitha. Ktokolwiek napisał ostatni akt tego dramatu, zrobił to wyjątkowo krwawo. Tym samym życiorys głównego bohatera urósł do rangi mitu. Cztery lata po jego śmierci do słuchaczy trafiła kolekcja niepublikowanych wcześniej utworów, a w niej 24 kompozycje z lat 1995-1997. Można zapomnieć o czasach, w których żałosny narkoman włóczył się bez celu po ulicach Los Angeles. "New Moon" to triumfalny comeback. Amerykańska prasa pisała: "Zza grobu gwiazda Elliotta Smitha świeci jasno". Jak kamień w wodę Często wraz ze śmiercią rodzi się legenda. Jedną z najsłynniejszych stał się z pewnością Brian Jones, gitarzysta i założyciel Rolling Stonesów. Cztery lata temu do kin trafił film zafascynowanego muzykiem Stephena Woolleya. "Stoned: The Wild and Wycked World of Brian Jones". Tę jego fascynację podziela wielu, bo to Jones wymyślił The Rolling Stones i był liderem grupy. Był też uosobieniem rewolucji obyczajowej, jaka dokonywała się w latach 60. Tak widział to Volley: "Hedonistyczne podejście do świata doprowadziło go do fatalnego końca. Tak naprawdę lata 60. były bardzo pogodne, naiwne, wypełnione młodością. Z czasem to wszystko zostało uziemione przez państwo, społeczeństwo itd., co w końcu doprowadziło je do samounicestwienia". W ostatniej scenie filmu Jones mówi: "Byłem szczęśliwy. Jednak ze szczęściem jest jeden problem - jest nudne". A on uciekał od nudy. Eksperymentował z narkotykami, dostał wyrok za ich posiadanie. Złoty chłopak flirtował też z ciemną stroną mocy, słynne są jego zdjęcia w mundurze SS-mana. Za sprawą menedżera stopniowo degradowany z pozycji lidera, coraz bardziej odsuwał się od zespołu, by z początkiem czerwca 1969 roku się z nim rozstać. Miał 27 lat, gdy kilka tygodni później przyjaciółka znalazła go martwego w basenie. Policja stwierdziła zgon w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Ale na temat tej śmierci fani grupy spekulują do dziś. Trwał właśnie remont domu. Jones zatrudnił ekipę budowlaną Franka Thorogooda. Podobno ten ostatni przyznał się do morderstwa po dwudziestu latach, tuż przed własną śmiercią. W sierpniu ubiegłego roku "Daily Mail" pisało o nowych dowodach sugerujących, że Jones został zamordowany. W październiku ubiegłego roku portal podał: Detektywi sądowi nie decydują się na ponowne otwarcie sprawy. Od śmierci minęło czterdzieści lat, ale nazwisko muzyka The Rolling Stones wciąż wywołuje kontrowersje. Koniec maja, jedenaście lat po tym, jak reklama przypomniała światu o Nicku Drake'u, AT&T, amerykański gigant telekomunikacyjny, sięgnął po jego "From the Morning" z płyty "Pink Moon". "Wznosimy się i jesteśmy wszędzie" - w kontekście śmierci artysty te słowa brzmią wyjątkowo. Jest rok 2010, jego muzyka jest wszędzie. Parę dni temu Al Pacino zapytany przez dziennikarzy, co nuci, odpowiedział: Nicka Drake'a. "Cello Song" wpada w ucho, słyszał ją na planie reklamy kawy, w której zagrał. Szkoda, że bez słów. Spodobałyby mu się: "So forget this cruel world/ Where I belong/ I'll just sit and wait/ And sing my song/ And if one day you should see me in the crowd/ Lend a hand and lift me/ To your place in the cloud". Czysta poezja: "Więc zapomnij o tym okrutnym świecie/ Do którego należę/ Ja po prostu siedzę i czekam/ I śpiewam moją piosenkę/ I jeśli pewnego dnia zobaczysz mnie w tłumie/ Podaj mi rękę i unieś w swoje miejsce pośród chmur". Jest tam? Być może. Nam zostały akordy, nuty, emocje. I muzyka, która wciąż jest żywa. A do tego ma zamkniętą w sobie tajemnicę.
Kup Jestem Legendą (2007) Dvd w kategorii Filmy na DVD taniej na Allegro.pl - Najlepsze oferty na największej platformie handlowej. Zobacz sam!
poniedziałek, 13 czerwca 2022 (15:29) Tegoroczna ceremonia wręczenia Oscarów upłynęła w cieniu skandalu. W reakcji na niewybredny żart jednego z prowadzących galę Will Smith wtargnął na scenę i wymierzył mu siarczysty policzek. Nagrodzony później statuetką aktor został skrytykowany przez większość odbiorców, a część komentatorów prognozowała nawet, iż wybryk ten może zakończyć jego karierę. Jak tymczasem donosi „The Sun”, gwiazdor już niedługo wróci na duży ekran w nadchodzącej kontynuacji filmu „Jestem legendą”. Źródło pisma podkreśla, że Smith skorzystał na głośnym procesie Johnny’ego Deppa i Amber Heard, który przyćmił niedawną aferę z jego udziałem. Will Smith / PROMMER O gwiazdorze „Facetów w czerni” głośno jest ostatnimi czasy głównie ze względu na incydent, jaki miał miejsce podczas tegorocznej oscarowej gali. I choć Will Smith zdobył wówczas pierwszą w karierze nagrodę Akademii Filmowej za rolę w dramacie sportowym „King Richard: Zwycięska rodzina”, nie o jego wygranej rozpisywały się później media, lecz o agresywnej reakcji na dowcip jednego z prezenterów ceremonii. Gdy Chris Rock w żartobliwy sposób skomentował fryzurę żony aktora, Jady Pinkett Smith, która ogoliła się na łyso, gwiazdor wtargnął na scenę i spoliczkował reakcja Smitha wywołała powszechne oburzenie. Wiele znanych postaci ze środowiska filmowego natychmiast potępiło aktora, a niektórzy specjaliści z branży wieścili nawet rychły koniec jego kariery. Pojawiły się też głosy, że należałoby odebrać mu zdobytego właśnie Oscara. Organizatorzy gali natychmiast poinformowali, iż wszczynają dochodzenie w sprawie szeroko komentowanego incydentu, a sam Smith w opublikowanym nieco później oświadczeniu oznajmił, iż dobrowolnie zrezygnował z członkostwa w Hollywoodzkiej Akademii Wiedzy i Sztuki Filmowej. „Zdradziłem zaufanie Akademii. Pozbawiłem innych nominowanych i zwycięzców możliwości świętowania i bycia uhonorowanym za ich niezwykłą pracę. Jestem załamany” – kajał się się tymczasem, że świeżo upieczony laureat Oscara już szykuje się do wielkiego powrotu na duży ekran. Smith ma wystąpić w nadchodzącej kontynuacji głośnego horroru science fiction „Jestem legendą” z 2007 roku. Film będący ekranizacją prozy Richarda Mathersona opowiada o samotnym naukowcu poszukującym szczepionki na chorobę wywołaną tajemniczym wirusem, który zmienia ludzi w krwiożercze zombie. Plany nakręcenia drugiej części potwierdzili na początku marca przedstawiciele Warner Bros. Jak w rozmowie z „The Sun” donosi osoba związana z produkcją sequela, włodarze wytwórni postanowili dać Smithowi szansę na zrehabilitowanie się po oscarowym incydencie.„Scenariusz do filmu właśnie powstaje. Decyzje jeszcze nie zapadły, ale nic nie wskazuje na to, by Will miał zostać wykluczony z projektu” – zapewnia źródło pisma. I dodaje, że aktor najprawdopodobniej skorzystał na zakończonym niedawno „procesie dekady”, który przyćmił aferę z jego udziałem. „Pojawia się coraz mniej negatywnych opinii o nim, co ma z pewnością związek z procesem Johnny’ego Deppa i Amber Heard, który jest ostatnio tematem nr 1. Will spędza teraz czas z dala od reflektorów, uczęszcza na terapię i kontynuuje proces zdrowienia w towarzystwie bliskich mu osób. Hollywood uwielbia historie o odkupieniu win, więc jego powrót był kwestią czasu” – podkreśla informator „The Sun”. (PAP Life)
Zobacz Jestem legendą Richard Matheson w najniższych cenach na Allegro.pl. Najwięcej ofert w jednym miejscu. Radość zakupów i 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji.
Jestem legendą, I Am Legend (2007) - opis fabuły Odkrycie genetycznie zmodyfikowanego wirusa odry ma zrewolucjonizować medycynę. Jego odkrywczyni, doktor Alice Krippin (Emma Thompson) uważa, że stworzyła lekarstwo na raka. Rzeczywistość okazuje się zupełnie inna. W wyniku wybuchu epidemii ginie 94% populacji Ziemi. Zaledwie 1% ludzkości jest odporne na działanie wirusa, ale i ono zostaje zdziesiątkowane przez krwiożercze mutanty zwane Poszukiwaczami Ciemności (Darkseekers), w jakie zamieniło się pozostałe 5%. Trzy lata po tragicznych wydarzeniach, które doprowadziły do zagłady ludzkości, wojskowy wirusolog podpułkownik Robert Neville (Will Smith) wiedzie żywot samotnika wśród ruin Manhattanu. Na nadawane przez niego każdego dnia transmisje radiowe wciąż nie doczekał się żadnej odpowiedzi, co pozwala mu przypuszczać, że jeśli nie jest jedynym, to z pewnością jednym z niewielu wciąż żyjących ludzi na całym świecie. Życie Neville'a to jedna wielka rutyna. Każdego dnia wyrusza w towarzystwie wiernego psa Samanty na poszukiwanie zapasów. Rozrywkę zapewniają mu stare nagrania programów telewizyjnych. Prowadzi też badania nad stworzeniem antidotum na śmiertelnego wirusa. Wieczorami zaś ukrywa się w zabarykadowanym mieszkaniu przed ruszającymi na żer mutantami. W końcu udaje mu się opracować szczepionkę, która po przeprowadzeniu badań na szczurach wydaje się być warta sprawdzenia na mutantach. Niestety test przeprowadzony na złapanym przez niego stworzeniu nie przynosi spodziewanego rezultatu. Wkrótce dochodzi do tragedii, która odbiera Neville'owi chęć do życia. Zdesperowany rusza do walki z Poszukiwaczami Ciemności. Ciekawostki o filmie Jestem legendą Jestem legendą w reżyserii Francisa Lawrence'a jest filmową adaptacją napisanej w 1954 roku powieści Richarda Matesona pod tym samym tytułem. Książka doczekała się wcześniej dwóch innych ekranizacji: Ostatni człowiek na Ziemi (1964) i Człowiek Omega (1971). Film Lawrence'a odniósł finansowy sukces i został siódmym najbardziej dochodowym filmem 2007 roku. W jednym z epizodów w filmie Jestem legendą wystąpiła córka Willa Smitha: Willow.
Na fotelu producenta po raz kolejny zasiądzie Akiva Goldsman, który był również współscenarzystą pierwszego filmu. Swoje obowiązki będzie dzielił z Willem Smithem. Nie wiadomo czy
Nowy Jork, rok 2012. Mieszkańców miasta atakuje tajemniczy wirus stworzony przez ludzi. Sprawia on, że zarażeni zmieniają się w wampiry. Genialny naukowiec Robert Neville (Will Smith) okazuje się jedynym człowiekiem odpornym na działanie wirusa. Samotny wśród krwiożerczych bestii wysyła w świat sygnały radiowe, chcąc skontaktować się z innymi ocalałymi. Przez trzy lata na próżno czeka na odpowiedź. Zaczyna uświadamiać sobie, że być może jest ostatnim człowiekiem na Ziemi. Jednocześnie desperacko szuka sposobu na odwrócenie działania wirusa. Chce użyć do tego swojej krwi, wykorzystując wrodzoną odporność. Tymczasem potwory zaczynają polować na Roberta. Czając się w mroku, obserwują każdy jego ruch i czekają na śmiertelny błąd... Scenariusz filmu powstał na motywach głośnej powieści science fiction Richarda Mathesona z 1954 roku. Atutami produkcji w reżyserii Francisa Lawrence'a są efekty specjalne oraz dobra kreacja Willa Smitha, który został nagrodzony za tę rolę LawrenceObsadaWill SmithAlice BragaCharlie TahanSalli RichardsonWillow SmithDarrell FosterApril GraceDash MihokJoanna NumataSamuel GlenTytuł oryginalnyI Am LegendKraj produkcjiUSAAustralia
.